Dziś przypomniano mi sprawę jasną jak słońce: Nie
należy oceniać ludzi. Strasznie trudna rzecz.
Nie oceniaj, jeśli sam nie lubisz być oceniany. Nie oceniaj, bo nie znasz tak naprawdę tej osoby. Wszystko jest dla mnie jasne jak słońce. Wiem o tym od dawna, nie jest to dla mnie żadne odkrycie. Częściej
słyszałam: Nie należy oceniać książki po okładce. Rozumiem to, podpisuję
się pod tym. Ale co z tego, skoro nie potrafiłam zastosować takiej zasady.
Jeśli na pierwszym spotkaniu ktoś mi nie
podpasuje, to niestety, ale nie potrafię jakoś nawiązać relacji. Jest to dla
mnie trudne, gdy ktoś co chwilę chce na siłę zażartować, nerwowo chichra po
każdej, nawet nieśmiesznej, poważnej wypowiedzi albo w czasie rozmowy ciągle
mówi o swojej męczącej pracy i wraca do tego tematu jeszcze z 4 razy, mimo że
sama pogawędka trwa tylko 7 minut (tyle, co zmywanie kilku sztuk brudnych
naczyń w kuchni).
No weź człowieku i bądź cierpliwy, wysłuchaj
nowo zapoznanych sąsiadów i pomyśl: spokojnie, oni są normalni, polubisz
ich. Daj tylko szansę.
Właśnie o to chodzi, że gdy po jakiejś nieudanej
rozmowie nastawiam się negatywnie do człowieka, to jest mi potem trudno z nim
nawiązać relacje. Dlaczego? Bo skreślam, bo nie interesuje mnie, co u niego
słychać, bo mi nie pasuje jego styl bycia, bo jest zuchwały, bo mówi tylko o
sobie, bo nie słucha odpowiedzi, mimo, że sam o to pytał, bo..... Milion ludzi,
milion powodów.
Nie chcę już przyklejać komuś łatki z
negatywną opinią. Staram się panować nad tym, bo jej zdjęcie wymaga potem
wiele czasu. Niekiedy nawet bardzo korzystna (dla danej osoby) sytuacja w
przyszłości nie może odkręcić mojego nastawienia. Tak po prostu mam, że jeśli
jestem na NIE, to już tak mi zostaje. A to, że mówię, co myślę i jak mi emocje
dyktują, często mi nie pomaga w "ratowaniu" sytuacji.
Ale będę pracowała nad tym. Każdy człowiek
nosi coś sobie. Jakiś skarb, talent, pasję. Z każdym można o czymś ciekawym
bądź prostym, codziennym porozmawiać, coś zrobić, gdzieś wyjść, czegoś się
nauczyć. Tylko należy to zauważyć.
Więc jeśli sąsiadka truje mi ciągle o swojej
pracy, wałkuje ten sam tekst kolejny raz przez tydzień i udaje, jakby mówiła o
tym pierwszy raz, to postaram się nie ocenić jej (jakie to będzie
trudne! :( ), nie zaszufladkować, a sprytnie zmienię temat, będę kierowała
rozmową, ewentualnie - gdy będzie już nieznośnie - z "ważnego powodu"
przerwę i opuszczę konwersację. Na początek to i tak wiele, a wierzę, że może
się udać.
Dlaczego więc człowiek ma skłonności do
oceniania?
Wydaje mi się, że rzecz leży w tym, że każdy ma
inny typ osobowości, inne doświadczenie życiowe, które
ukształtowało i wciąż kształtuje charakter człowieka. Inny priorytet na dany
moment może poróżnić cele rozmówców. Nie lubimy lizusów, ale jednak zgoda
buduje. A jeśli ktoś w danym momencie tylko jedną sprawą żyje (z radości, ze
złości, z żalu itp) to jest zrozumiałe, że chce się wygadać albo kieruje tak
tematy. Przecież ta myśl ciągle tkwi mu w głowie.
Ale zachowanie człowieka na pierwszym spotkaniu
może diametralnie różnić się od zachowania na kolejnych spotkaniach. Inne
towarzystwo, więc pewne skłonności do niektórych zachowań maleją, inny humor,
więc może bardziej entuzjastyczny niż poprzednio, może usłyszał jakąś dobrą
informację, więc udzieli mu się optymizm? Wiele czynników. Więc w przypadku
sąsiadki czasem będę bardziej aktywna w rozmowie i zobaczymy, jaki to mi
przyniesie efekt.
Ale grunt, to moje nastawienie. Przestań
oceniać i skreślać, czynić jakąś znajomość niewartościową. Nigdy nie wiesz, co
ten człowiek przeżył przed chwilą, dlaczego tak teraz się zachowuje. Daj mu
szansę. Wysil się sama.
A jeśli nie wychodzi mimo wszystko, to nic na
siłę.
Takie proste zagadnienia są najtrudniejsze. Powinnam nie mieć z tym problemu, bo sama robię okropne pierwsze wrażenie i w zasadzie znam wiele osób, które źle oceniłam na samym początku, czyli problem jest mi znany, jednak nie sądzę żebym mogła się wyleczyć z "oceniania". Dla mnie to trochę naturalna reakcja.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie nie należą do kwestii najłatwiejszych. Ale trochę mi się udaje (w wyżej opisanym przypadku z wścibską sąsiadką) - prawie "wyłączyłam" negatywną ocenę i w rozmowach nawiązuję z nią kontakt jakby na nowo. Staram się. Teraz zauważyłam kilka jej zalet, które wcześniej przyćmiewały jej gadulstwo, powtarzanie się, dziwne pytania i in. (Chociaż od nowego roku jest ona też trochę jakby milsza ;p Może ma to związek z jakimś jej postanowieniem noworocznym?)
UsuńNawiązując do postu i Twojego komentarza: Myślę, że istotne jest, aby nie brnąć dalej i dalej w negatywną ocenę człowieka. Bo będzie tylko trudniej nawiązać relacje. Samo ocenianie, jak mówisz, jest rzeczą naturalną. Gdy tylko kogoś zauważamy, to już pojawia się jakaś konkretna myśl o danej osobie.
Ach, już wiem. Pewnie masz na myśli ostatni akapit, gdzie konkretnie napisałam do siebie: "Przestań oceniać". Musiałam tak dosadnie. Ale z perspektywy czasu widzę, że wystarczy po prostu mieć dystans do ludzi i nie od razu postanowić, że ten jest zły, a ten dziwny. :)