czwartek, 12 marca 2015

Praca w urzędzie

Po ukończeniu studiów mój chłopak (w dalszej części zwany skrótem MC) szukał pracy. Długo. Rekrutował się przede wszystkim na stanowiska do urzędów, ale niestety, tamte konkursy były już rozpisane pod kogoś znajomego osób już tam pracujących i taki zwykły chłopak nie miał szans by się tam dostać. Jako powód nie zakwalifikowania się do dalszego przebiegu rekrutacji podawano najczęściej: niekompletna dokumentacja. Tak więc przy kolejnym rekrutowaniu się na inne stanowisko sprawdziliśmy, czy oby na pewno wkłada wszystkie wymagane dokumenty  do koperty. Były wszystkie, ale po tygodniu może dwóch otrzymaliśmy tę samą przyczynę niepowodzenia. MC pojechał do miejsca, gdzie to wszystko się odbywa, cała ta śmieszna rekrutacja. Kobieta pijąca kawkę wydawała się być miła, ale gdy usłyszała, po co przyszedł do niej ten młody chłopak – nagle zrobiła się zmęczona i uśmiech znikł. Musiała przecież wstać od biurka! Ojej, musiała przecież otworzyć jakaś szafkę, szufladę, cokolwiek, i poszukać dokumentacji. Wielkie rzeczy. Gdy znalazła kopertę z jego danymi – otworzyła ją w pośpiechu i wyciągając już wiedziała, czego nie ma. „Potrzebne było oświadczenie o stanu zdrowia pobrane z naszej strony, a Pan tego nie miał.”
Pewnie wszystkim to samo wyciągnęła (ona lub ktoś inny) z koperty, bo niemożliwe jest raczej to, że zapamiętała czego brakuje w dokumentacji. Rekrutowało się około 50 osób. MC powiedział pewnym głosem, że to niemożliwe, bo sprawdzał parokrotnie, czy składa komplet dokumentów i to nie sam. Ona powtórzyła się, schowała kopertę i MC wyszedł.

Tak właśnie wyglądało szukanie pracy w zawodzie przez długi czas. Panie z Urzędu Pracy proponowały absolwentowi studiów administracyjnych i ekonomicznych parę razy staż na budowie. I jeszcze były wściekłe, że on odmawia! Zniechęcały go, robiły dziwne miny, gdy pytał o jakieś stanowisko w tym lub tamtym urzędzie, wyszukiwały oferty, które nijak wiążą się z jego zainteresowaniami. Nie rozumiem, po co w ogóle powstał Urząd Pracy, skoro nie pomaga jej znaleźć, a tylko demotywuje. Z naszych doświadczeń najczęściej urzędnicy byli wielce zmęczeni swoją pracą już nawet o 9 rano, a Cejrowski trafia na moment, gdy się aż przepracowywują.


MC czekał ponad 25 dni na decyzję, czy przyjmą go na staż w pewnym urzędzie. W tym czasie nie mógł podejmować się żadnego innego stażu. Dopiero gdy dostanie odmowę, wówczas może otrzymać od urzędniczki nową ofertę stażu. Rozumiesz? Siedzisz i czekasz prawie miesiąc i nie możesz też nigdzie pracować, bo Ci niby UP staż załatwia. Za co żyć? A w razie odmowy? Czekasz aż pojawi się nowy konkurs, kompletujesz nowe dokumenty na nowe stanowisko plus te czekanie i znowu kolejny miesiąc się zamartwiasz, za co tu żyć, aby już od rodziców nie pożyczać. Rzekomo młodzi mieli mieć zagwarantowane przez Tuska wiele staży do wyboru po ukończeniu studiów, ale chyba nie u nas. Jak dobrze, że w trakcie studiów pracujecie na kasie, w McDonaldach czy rozdajecie ulotki, przynajmniej w oczekiwaniu na pracę w zawodzie nie umrzecie z głodu.

Dostał się. Ucieszyłam się na tę wiadomość. Wspaniale! Odbył kilka rozmów rekrutacyjnych u różnych szefów, dzwoniła do niego jakaś pani z firmy oszukującej ludzi, jakiś koleś chciał go wkręcić w finanse, które w Internecie również mają niedobrą opinię, a teraz w końcu o nic nie trzeba się martwić. Czeka go stanowisko państwowe – normalna praca z normalnymi ludźmi, normalne godziny pracy, normalne obowiązki. Wszyscy codziennie elegancko ubrani, rozmowy na różne tematy z ludźmi o szerokich horyzontach. Tak fantastycznie kreowałam sobie wizję i atmosferę pracy w urzędzie, ale… już pierwszego dnia MC spotkała dziwna sytuacja w pracy.

Pracuje on w pokoju razem z mężczyzną i kobietą. Nazwijmy ich Adamem i Ewą. Nie wiem, jak oni mogą pracować razem już tyle lat… Ewa jedzie po Adamie na każdym kroku! Jest wredna, wypomina mu przy MC różne sytuacje, a nawet jego prywatne sprawy…  Adam zawstydzony powiedział, aby przestała, a ona wrzasnęła do niego: Jak Ty się do mnie odzywasz? Ty zmień ton jak do mnie mówisz, co ty sobą reprezentujesz przy stażyście?!!

MC był w szoku zachowaniem tych dwojga. Ale Adam nie wyglądał na zdziwionego. Widać, kto rządzi w tym pokoju. Rozwścieczona kobieta wyprosiła Adama z pokoju i powiedziała: Nie będziemy tu cyrków robić przy stażyście, rozmówimy się na korytarzu. 
Wyszli. Ale co z tego. Na korytarzu darła się na niego, jakby on kogoś zabił, jakby jakąś ogromną krzywdę jej wyrządził, była wściekła. MC miał pierwszy dzień w pracy, więc zastanawiałam się, czy ten cały niereagujący na awanturę Adam to chojrak i teraz żałuje swego czynu, czy prędzej jest to jakaś konkretna ciota, że daje się tak dziwnie traktować.
Wracając po awanturze, w której nie dała dojść do słowa koledze z pracy, Ewa weszła pierwsza do pokoju i od razu trzasnęła drzwiami przed samym nosem Adama.


Tak zaczął się dzień pierwszy w pracy MC. Już wiemy, dlaczego udało się prostemu chłopakowi wreszcie dostać do urzędu. Nikt swojego znajomego nie chciał wrzucić do jednego pokoju z takimi dziwnymi ludźmi.

poniedziałek, 9 marca 2015

Zupa krem z marchewek

Dzisiaj serwuję prosty przepis na zupę krem z marchewek. Ta zupa krem to główna  specjalność mojej koleżanki Doroty. Warto dodać, że ona nie ma czasu na gotowanie, więc gwarantuję, że nie spędzicie dużo czasu w kuchni :)

Potrzebne składniki: 
0,5 kg marchewki, cebulka, 4 średnie ziemniaki, 1 liść laurowy, 2 ziela angielskie, kostka rosołowa, pieprz, słodka papryka i Vegeta.

Robiłam taką zupę kilka razy, była dobra. Kila razy już robiłam wzbogaconą o kilka sztuk pieczarek, ząbek czosnku i również była super. Im więcej dodasz warzyw, tym będzie zdrowsza, a smak zmieni się tylko odrobinę.

Przygotowanie:
Myję marchewkę, obieram i kroję jakkolwiek, najczęściej w talarki, ponieważ szybciej się ugotuje. Wrzucam liść i ziele. Twarde warzywa (np. seler) wrzucam od razu razem z marchewką. Zalewam wodą prawie do pełna (bo dodam pod koniec gotowania ziemniaki, więc poziom zupy wzrośnie) i wstawiam na dużym ogniu. Gdy zaczyna się gotować, zmniejszam ogień.



Dodaję kostkę rosołową. Gdy marchewka jest już miękka wrzucam pokrojoną cebulkę, tak samo wcześniej umyte i pokrojone (pieczarki i) ziemniaki. Doprawiam, mieszam. Wracam do kuchni co jakiś czas i sprawdzam, czy ziemniak jest już miękki. Jeśli tak, odstawiam garnek z ognia. Wygląd prawie gotowej zupki nie jest najciekawszy. To normalne :P




Gdy zupa lekko ostygnie zabieram się za blendowanie. Zanim chwytam za blender wyławiam liść laurowy i ziele angielskie, następnie blenduję zupę w garnku na gładką masę.

Zupa krem z marchewek jest już gotowa! J Jeśli wyszła Ci za rzadka możesz następnym razem wrzucić więcej marchewek lub ziemniaków. Ale jeśli wyszła tak za rzadka, że nie da się jej nazwać kremem – rada na szybko: ugotuj kilka sztuk ziemniaków i ugotowane zblenduj z zawartością w garnku. 

Smacznego! :)