wtorek, 9 czerwca 2015

Ignorancja i wymądrzanie się to nie jest wsparcie!

Nie lubię, gdy ktoś bliski mnie nie wspiera. Jeszcze gorsza chyba jest ignorancja. Kiedyś oglądałam serial „Siódme niebo”. Ta liczna rodzina miała różne przygody, dużo kłopotów, ale i wiele radości. Miłość, zrozumienie, wzajemny szacunek oraz dobro  to zawsze gościło w ich domu i mimo trudnej sytuacji, trudnego wieku czy problemów w dorosłym życiu, to każdy mógł na kogoś liczyć, każdy okazywał zrozumienie nawet przy różnicy poglądów. Rozmowa, zainteresowanie człowiekiem, poczucie bezpieczeństwa i wsparcie. Piękne rzeczy. Bo to dom rzeźbi charakter i osobowość człowieka, które potem są kształtowane przez całe życie. Otoczenie, a więc przede wszystkim dom, to nasz fundament.



Dobra, moi rodzice nie czytają literatury motywacyjnej i może nie byli też motywowani przez swoich rodziców, więc nie znają tych dobrych wzorców. To wyjaśniałoby, dlaczego oni mi ich nie przekazują.
Ok, rodzice mnie nie motywują do działania, ale mam garstkę przyjaciół, którzy mnie wspierają, gdy tego potrzebuję (O Boże, na szczęście ich mam!). 
Dobra <dalej sobie tłumaczę>, rodzice nie muszą mnie motywować, bo mocno wierzę w siebie, jestem zawsze dobrej myśli. 
Chociaż potrzebuję tego wsparcia, to jednak daję sobie jakoś radę bez i ten brak z ich strony też jakoś sobie tłumaczę. Ale gdy coś dzieje się nie tak, to nie cierpię, gdy słyszę: a przecież mówiłam, że tak to się skończy?! 

Najpierw odczuwalny brak wsparcia i nieszczególne zainteresowanie moim życiem, nagłą zmianą, inwestycją, trudnym wyborem, wyjazdem itp., a przy ewentualnym niepowodzeniu brak rozmowy o porażce, jej przyczynach, o wnioskach wyciągniętych z zaistniałej sytuacji, na rzecz beznadziejnych i niepotrzebnych komentarzy! Te udowodnienie racji zaczynające się od słów a nie mówiłam działa na mnie jak czerwona płachta na byka – absolutnie nie czuję wtedy, że osoba wypowiadająca się jest faktycznie mądra, lecz egocentryczna. Też tak mówisz do bliskich? I jakie reakcje wywołują te słowa? Lepiej pozbądź się tego nawyku, bo to ani nie przyniesie pozytywnej energii, ani nie uczyni Cię mityczną Ateną. Lepiej ugryźć się w język. Rozmawiając załóż już sobie cel – chcesz pomóc albo chcesz aby Twoja racja była na wierzchu.

Myślisz, że takie małe zdanie nie ma wpływu na rozwój dziecka, bliskiej Ci osoby? Że nie psuje relacji? Jeśli ktoś ze mną na jakiś temat nie rozmawiał i nie uprzedzał o konsekwencjach, a po wszystkim mówi legendarne a nie mówiłam”, to dana osoba wydaje mi się infantylna... Wówczas czuję brak wsparcia, brak zrozumienia i gdy to słyszę, to prędzej się zamykam, niż otwieram. Bo potrzebuję pomocy, a nie wymądrzania się. Potrzebuję jakiejś rady, a nie odczucia, że jestem głupia lub że czegoś nie przewidziałam.

Najgorsze, że pewne schematy, które panują w domu, że takie zachowania, których nawet nie tolerujemy (!), przenosimy na inne relacje, na swoje otoczenie, do pracy, do nowego domu... Ale to już inna bajka i będzie do niej inny post. :) 

Zostawiam jeszcze fragment Paula Honkanen-Schoberth z książki Silne dzieci potrzebują silnych rodziców”:

Dzieci bowiem przez przejmowanie od rodziców ich odpowiedzialności wychowawczej i wytyczania granic mają szansę nauczyć się, że traktowanie siebie nawzajem z szacunkiem w ogóle ma fundamentalne znaczenia dla właściwego współżycia między ludźmi.



Zdjęcie z: http://www.pudelek.pl/artykul/67167/najlepsze_seriale_lat_80-tych_i_90-tych_duzo_zdjec_s/foto_12

1 komentarz: