Nie można
doprowadzać się do stanu, gdzie ze złości nie panujemy nad sobą. Można
wypowiedzieć zbyt wiele bolesnych słów. Ani czasu, ani słów nie możemy
cofnąć... Dlatego uczę się unikać takiego stanu.
Po pierwsze: Nazywaj swoje
stany. Werbalizuj to, co obecnie przeżywasz. To jest emocja, mamy prawo ją
odczuwać. Możemy nad tym pracować, by dobrze czynić czując tę emocję.
Po drugie: Nasz rozum
jest kłębowiskiem myśli. Niestety, ale
te myśli mogą czasem tworzyć chaos.
Trzeba je
porządkować.
Trzeba je
rozeznawać. (Np. gdy myślę: chcę osiągnąć to i tamto. Powinnam się zastanowić, czy są to ambitne plany na moją przyszłość czy zwykła zagrywka
by komuś dorównać. Te pierwsze mnie motywują, rozwiną i dadzą poczucie spełnienia, te
drugie zaś mnie męczą, wymuszają bycie kimś, kim nie jestem i dadzą uczucie niezadowolenia z siebie, z tego, kim jestem.)
Trzeba
pozwolić im przepływać.
Inaczej
natłok myśli lub specjalne niemyślenie o tym, co się stało, może spowodować różne stany, których nie chcemy, przez które niszczymy
siebie i nasze relacje. Jeśli gotuje się zupa w garnku, to pozwalamy, aby woda
bulgotała, odkrywamy przykrywkę, by uwolniła się para. Więc nauczmy się
traktować nasze myśli i to, co przeżywamy.